Recenzja od „Granice.pl” Recenzuje: Sławomir Krempa

Dla Gabriela Koneckiego przemoc to smutna codzienność. Jego ojciec troski topi w alkoholu, a gdy nie może go zdobyć – wszak rodzina żyje w biedzie – wyładowuje frustrację na żonie i synu. Czy z takiego środowiska można się wyrwać? Czy Gabriel spełni marzenie o zostaniu podróżnikiem? Czy odnajdzie swą miłość z dzieciństwa?

Pierwsza warstwa powieści to piekło. Piekło, jakie przeżywa Gabriel wraz z matką, piekło, które zgotował rodzinie ojciec. Anna Stryjewska sprawnie odmalowuje portret psychologiczny osoby uzależnionej. Wahania nastrojów alkoholika, euforię, gdy pojawia się nadzieja na odmianę losu i coraz poważniejsze pogrążanie się, gdy nadzieja ta okazuje się płonna. Autorka opisuje także relacje w rodzinie Koneckich, ze współuzależnieniem matki Gabriela, które jednak nie zostaje w powieści nazwane wprost i z wpływem alkoholizmu ojca na charakter i dalsze życie syna. Czyni to w sposób autentycznie poruszający, ale też wiarygodny, wywołując wiele emocji.

Na szczęście by nieco „przewietrzyć” tę duszną atmosferę, by dać czytelnikowi choć odrobinę wytchnienia i nadziei, Anna Stryjewska łączy realizm z elementami magicznymi. W jej powieści mogą zdarzyć się cuda, nad każdym dzieckiem czuwają anioły, nawet, jeśli czasami są zbyt zajęte, by uchronić je przed całym złem tego świata. Niektóre z opisanych w książce scen są bliskie kiczu, na szczęście jednak rozgrywają się w bardzo konkretnej, „przyziemnej” scenerii, która nie pozwala zbyt długo „bujać w obłokach”. Z nieba błyskawicznie schodzimy na ziemię, trafiając do łódzkiej kamienicy przy ulicy Wschodniej. Autorka wnikliwie portretuje nie tylko głównych bohaterów, ale także pozostałych jej mieszkańców, z wszystkimi ich radościami i smutkami, ukazując niezmienny rytm ich codziennego życia. Osadzenie akcji w konkretnym środowisku i koloryt lokalny bardzo wiele dodają powieści, gdy wraz z bohaterami książki przemykamy zarówno głównymi, jak i bocznymi uliczkami Łodzi.

Poznajemy wyjątkową starszą kobietę, która stara się pomóc uboższym sąsiadom, lecz często zderza się z niewdzięcznością. Jest kobieta, która bacznie obserwuje to, co dzieje się w okolicy i skrzętnie opisuje wszystkie wydarzenia. Są tutejsi menele, chuligani, a także stróże prawa. Anna Stryjewska opisuje większość z nich z dużą dozą empatii i ciepła – ta otwartość, zrozumienie drugiego człowieka wprost emanują z jej powieści. A jednak czuć nie wypowiedziany wprost zarzut wobec sąsiadów Koneckich, którzy byli mimo wszystko dobrymi ludźmi. To zarzut bierności. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jaki dramat rozgrywa się za drzwiami mieszkania głównego bohatera. Dlaczego więc nie reagowali? Dlaczego wzywali policję dopiero w ostateczności? Dopiero, gdy miało dojść do najgorszego… Stryjewska zdaje się zwracać uwagę czytelników na to, że zła nie można ignorować, że wobec zła nie można pozostać obojętnym. Ale też daje nadzieję. Nadzieję na to, że mimo wszystko można zmienić swój los, można wyrwać się nawet z najgorszego piekła, można zdecydować o tym, że nie będzie się powielać błędów rodziców. Walka o lepszą przyszłość okupiona będzie bardzo ciężką pracą, niezbędna może też okazać się pomoc innych ludzi, ci jednak niemal zawsze znajdą się gdzieś blisko nas. Z wnioskami niełatwymi, ale i z nadzieją pozostawia swoich czytelników Anna Stryjewska. Z pewnością wielu spośród nich zapamięta historię chłopca z ulicy Wschodniej na długo.

https://www.granice.pl/recenzja/chlopiec-z-ulicy-wschodniej/27412